Wczorajszy wieczor byl cudowny,najlepszy, nigdy nie czulam sie tak jak wczoraj. Spedzic czas z osoba ktora tak bardzo kochasz w malej, przytulnej restauracji gdzie urzeduje prawdziwy Wloch ze smiesznym akcentem :) Ale zanim poszlismy to moj ukochany Babel zjawil sie z bukietem pieknych kwiatow, dwoma paczkami orzechow pistacjowych (bo je uwielbiam ponad wszystko) i kartka ktora mnie rozbawila poniewaz on biedak nie zauwazyl ze kartka byla bez koperty i postanowil ja sam zrobic uzywajac woreczka sniadaniowego, przesmiesznie to wygladalo ale liczyl sie pomysl (nie zdazylam zrobic zdjecia bo sie spieszylam). Po kolacji poszlismy jeszcze do super baru-restauracji o nazwie Revolucion De Cuba na jakiegos fajnego drinka :) Grali live music salsa band i troche mi zajelo zeby namowic Pete'a na taniec, wkoncu sie udalo a potem powedrowalismy do domku... Dzis jestem tak zmeczona ze zasypiam na stojaco, nigdy wiecej takich Walentynkowych dni w tygodniu (uff next year bedzie to juz piatek).
Jutro obiecuje ze dodam zdjecie moich piekniuskich kwiatkow :)
Narazie,
Dzis zmeczona i gorzej zakrecona Momka
xxxx
No comments:
Post a Comment